Dzień 1575. Znowu wyskoczyła długa przerwa, ale po prostu nie bardzo miałem o czym drukować. Lać wodę o tym samym, to nie fair wobec czytelników pamiętniczka. W Walentynki ruszyłem w miasto, bo miałem parę klimatów do załatwienia. Najważniejsze to ustawić w Creatorze harmonogram rehabilitacji. Panienka z okienka oczywiście trysnęła elokwencją, gdy zapytałem o termin na początek marca, bo jeszcze po rzucie nie jestem zbyt ruchliwy. Słonko popatrzyło na mnie z irytacją, wzrokiem jakim się patrzy na upierdliwego natręta i z rozbrajającym uśmiechem złośliwych, wąskich ust parsknęła, że przecież zapisy na marzec trwają już od ponad miesiąca i najbliższe wolne terminy są dopiero na początek kwietnia. Pomyślałem, że mimo moich kłopotów ze snem, gdzieś przekimałem dwa tygodnie mojego radosnego żywota, zamiast przydreptać na Lotniczą i ustawić sobie ćwiczenia. Czary czy coś. Następne kroki skierowałem do salonu Toyoty, gdzie załatwiłem homologację do mojego melexa. Ten świch potrzebny jest aby uzyskać darmową kartę parkingową do stref A,B i C w centrum Wrocławia. Nasi włodarze zrobili ukłon dla właścicieli samochodów z napędem hybrydowym, jako mniej podtruwających innych obywateli Grodu Piasta i postanowili umożliwić nam tańsze parkowanie. Takich fur we Wrocku jest może czterdzieści, więc temat został dobrze skalkulowany. (Darmowa karta na strefę A kosztuje 100 zł na rok. Pozostałe strefy faktycznie są za darmo.) Świcha będę miał gdzieś za dwa tygodnie i wtedy będę mógł ruszyć sprawę dalej. Trzeci przystanek był na Nabycińskiej, gdzie nabyłem mojej Walentynce suwenir, w postaci czerwonego etui do e-booka, którego dostała na imieninki. Kolor oczywiście pasujący do portmonetki ;-). Jak już dotarłem do kwadrata, to do wieczora ledwo na racicach kicałem.
Dziś jest niedziela. Ale smutna niedziela, pomimo wiosny za oknem. Dziś mijają cztery lata jak odszedł Mały. Mój wielki, mały przyjaciel. Jak tylko stanę trochę mocniej na nogi, pojadę do niego odwiedzić go i zapalić mu świeczkę. Dziwi mnie tylko, że żaden z kumpli, wielu kumpli, nie zadzwonił, żeby umówić się na wspólny wyjazd. Szkoda. Ja pojadę. Na pewno. Po to są przyjaciele.
Piotrku, nie prejmuj się, że rzadziej piszesz… Nie liczy się częstotliwośc, a jakość 🙂 Ja np sprawdzam Twój dzienniczek codziennie, w oczekiwaniu na nowe wpisy, które także i mnie wypełniają pozytywną energią! Oby tak dalej 🙂
Moja Polszczyzna woła o pomstę do nieba :/ Przepraszam.