Dzień 2038. Kolejna seria wlewek solumedrolu zaliczona. Zastanawiam się tylko, ile jeszcze przede mną takich operacji. Jestem tym już zmęczony. Potwornie zmęczony, i wiem, że działa to na mnie coraz słabiej. Wczoraj wybraliśmy się z Piniem, Agatką i Olcią do naszego pięknego Wrocławskiego Rynku. Jedynie Miluś się wyłamał z rodzinnej wycieczki. Posiedzieliśmy sącząc piwko (ja bez promilków) i było sympatycznie. Do Rynku wybraliśmy się Żuczkiem, co było dla Ajlawju debiutem. Dla mnie zresztą też. Diabełek ciągnie aż miło, więc na rajdzie w sobotę nie powinno być problemu.
Niestety nazajutrz forma uleciała jak wiatr, i cały dzień miałem wrażenie, że ból mnie wykończy.