Dzień 1834. 19-go minęło półtora roku jak nie ma z nami Dadiego. Wciąż mi go strasznie brakuje 🙁 Zbliża się data, którą uznałem za początek tej cholernej przygody. 28 październik 2009. To wtedy pod Magnolią pięć lat temu, wsiadając do samochodu, poczułem pierwszy strzał prądu, który przeszedł przez całe moje ciało, od czubka głowy aż po koniuszki palców u stóp. Wtedy zupełnie to olałem, no bo co mnie to obchodziło. Zdrowy, wysportowany i jeszcze nie stary facet. Zupełnie to olałem… A nawet jeśli bym zwrócił na to uwagę, to co? Co bym zrobił? Co mógłbym zrobić? NIC. Po prostu qrwa NIC! Kilka dni później już było pozamiatane… Ale to było dawno temu i teraz już jestem innym człowiekiem ;-D. Niestety ostatni pobyt w mieście Uć sponiewierał mnie na tyle, że wciąż nie mogę się poskładać. Poznaję nowe oblicza bólu. Eksperymenty z THC nie przynoszą zamierzonego skutku, a spodziewałem się czegoś bardziej spektakularnego. Ale widocznie to nie to. Zakupiłem lek o nazwie Fampyra, który może pomóc mi w odzyskaniu w jakimś stopniu komfortu chodzenia, ale chcę trochę wrócić do formy zanim spróbuję. Też nie wiadomo czy to w ogóle zadziała. Może tak być, że kilkaset zeta pójdzie w błoto. Oby nie. Choć, jeśli zadziała, to nie na długo będzie mnie stać na ten luksus, bo to jakieś osiem stówek na miesiąc. Do tego ten deszcz. Leje od rana i nie chce przestać. Dobrze, że wczoraj uruchomiłem suczkę i się nią przeleciałem parę kilometrów, bo to może być już koniec sezonu 2014 🙁 Myślę o zmianie sprzętu na przyszły rok, ale to zależy od ilości kasy którą będę dysponował po sprzedaniu suczki. Wymyśliłem sobie coś takiego.
Pojemność o połowę mniejsza bo tylko 250, ale za to trzy koła.
Poza tym chciałbym polecić doskonały film na który poszliśmy wczoraj całą bandą.
Jest awesome…
I dzięki za ponad 280 tysi wejść do Pamiętniczka 😉