Dzień 1632. Mleko się wylało. Po raz 18-ty. Minęło równo trzy miesiące. Był to czas zły, męczący i stracony. Dziś pojechaliśmy z Ajlawju do Bartka. Na szczęście miał dyżur, lecz na oddział mnie nie przyjął, bo po prostu nie miał miejsca. Zdecydowaliśmy się na wlewki z krzesełka ( w końcu w Łodzi już mnie tego nauczyli). Jadę rano, godzinka kroplówki i do domu. W ten sposób i w święta i w moje 42 urodziny będę w domu, a nie w szpitlu jak w sylwestra. To tylko pięć kroplówek. Musiałem zawiesić rehabilitację w samym środku zajęć, ale jak tylko skończę wlewki i trochę stanę na nogi, jadę dalej. Do tego jeszcze kriokomora i będzie komplet.
Jakiś tydzień temu byłem z Milusiem na rozdaniu nagród i dyplomów za kolejny konkurs wiedzy Asy z 6 klasy. Serce rosło jak stał tam między innymi finalistami. Ścianę dyplomami już bym wykleił.
Trzymaj się dzielnie!
Szef kuchni poleca kawę ( w zestawie cukier,mleka brak)…skoro ranki planujesz spędzać w wojennym.
🙂