Dzień 1499. Andrzejkowa sobota była mocno zajęta. Rano o 9.00 byliśmy już na Olimpijskim, gdzie Miluś razem z kumplem postanowili spróbować swoich sił w męskiej zabawie, a mianowicie w malarskiej odmianie wojenki, czyli w paintballu. Cztery godziny obserwowałem jak sto luda gania z wrzaskiem po krzaczorach i ostrzeliwuje się kulkami z farbą zza wytłoczek po jajkach. Widząc ich twarze i malujące się na nich podniecenie twierdzę, że ubaw był zacny!!! Zaś wieczorkiem , w naszym kwadracie, z okazji święta wielebnego Jędrzeja, zebrała się silna grupa pod wezwaniem, która konsumując dobra doczesne i produkty destylacji drożdży, do 3 rano rechotała i śpiewała pełnym gardłem. Było ja w piosence: „Była, była zabawa, dużo się działo i znowu nocy było mało. Było głośno, było radośnie, znów przetańczyliśmy całą noc…”, a zwłaszcza Jurek, tylko szkoda, że nie miał rurki 🙂