Dzień 1276. Na szczęście jest troszeczku lepiej. Pogoda ładniejsza i ja się lepiej czuję. Czasem. W każdym razie, udało się pojechać z Piniem i dzieckami na otwarcie sezonu motocyklowego, połączone ze święceniem maszyn i paradnym przejazdem do Mongolii, przepraszam Magnolii, gdzie można by było oddać krew (takie było założenie) lecz Dolnośląskie Centrum Krwiodastwa dało plamę i przygotowało tylko trzydzieści parę formularzy zgłoszeniowych i tylko sześć łóżek, a chętnych było ze dwie setki. Poza tym impreza była taka sama jak inne tego typu. Ja już nie mogę kaszanki oddawać. Mogło by to być dla mnie niebezpieczne (obniżona odporność), a przed FSM byłem honorowym 🙁 Poza tym pokazy motocykli, wojskowego sprzętu z demobilu i na scenie jakieś szarpidruty. Po prostu było tak sobie. Ale Milusiowi i Olesi sie podobało, a to najważniejsze.
Sentyment, łezka się kręci.