Dzień 1104. Dziś Wszystkich Świętych. Od rana we Wrocku lało aż miło. Koło 10-tej pojechałem do szpitla po zastrzyk Dexavewnu i po powrocie wraz z Rodzicami, Dzidzią, Piniem i dzieckami uderzyliśmy na zalany błotem Cmentarz Osobowicki. Ledwo się toczę, ale jakoś dałem radę przepłynąć tę rzekę błocka i nie uwalić się w sam środek największej kałuży. Po powrocie do Rodziców na obiad, już wiedziałem, że ten dzień i najbliższa nocka, będzie dla mnie wyzwaniem. Dochodzi północ, a nogi napieprzają aż miło. I jak tu zasnąć jak tak łupie. Jak Dexaven nie pomoże to pewnie trzeba się będzie położyć na oddział i zasysać Solumedrol przez pięć nudnych i długich dni. Ale to początek przyszłego tygodnia i decyzja mojego Doctore.
Dziś dostałem fotki z emerytparty. Jest tego ponad czterysta więc na pewno coś fajnego wybiorę.