Dzień 1018. Na zmianę leje deszcz albo świeci solar. Dziś opad wypłoszył nas z plaży. Ale to normalne nad polskim morzem. Staram się ciągnąć ten swój wózek , ale jest coraz ciężej. Ręka się już trochę podgoiła, ale uważam, że to nie wszystko. Coś w niej siedzi, bo jak uciskam czuję ból. Od paru dni ciężko sypiam, pomimo łykanych prochów. Mam wrażenie, że nogi płoną, albo za chwilę marzną. Włożenie dresu, powoduje u mnie ograniczenie ruchów o 50%. Wiem, że to śmiesznie zabrzmi, ale nie da się całe życie, z gołym zadkiem biegać. Idzie zima. Trzeba będzie się do mrozów podszykować. Teraz jeszcze we wrześniu do Kamiennej Góry jadę na jakieś trzy tygodnie. Może ta hiper nowoczesna chemia, którą łykam w Łodzi zacznie przynosić efekt. Bardzo tego pragnę, bo stillnox który mi pomagał przez ponad rok, niestety powoli się wypala i już nie przynosi takiego efektu jak na początku.