Dzień 926. Małe sprostowanie. Obchody czterdziestki zakończyły się dopiero 1-go maja. Moje Ajlawju wraz z Dadim, Maminką i moimi przyjaciółmi zrobili mi majowo-urodzinowo-grillową imprezkę na ogródku (czytaj ranczu) rodziców. Wejście czad. Pełne zaskoczenie. Niczego się nie domyślałem. Nie wiedząc o niczym (byłem nawet trochę wkuty, że jeszcze nie usiadłem a byłem trochę zmęczony) Ajlawju od razu zaczęła mnie ustawiać. Usiądź tu, a połóż tam, a weź tamto… Zaraz bym wybuchł, a tu zza domku wyskakuje cała ekipa. Szok. Utrzymali wszystko w tajemnicy. Zaskoczony byłem na maxa. Pogoda dopisała i ludzie też. Wdzięczny im jestem za obecność a najbliższym za serce i organizację.
Dziś 3 maja pojechaliśmy z friendami w dwa auta na wycieczkę do Twierdzy Kłodzkiej. Rano, raczej czułem się do dupy, ale zebrałem siły i pojechaliśmy. Twierdza zdobyta. Ja bez kazamatów, ale reszta towarzystwa oblazla całość. Kiedyś chciałem ją zaliczyć, to było jakieś 6-7 lat temu przy okazji pracy przy jakimś rajdzie. Wtedy się nie udało bo zabrakło czasu. Tym razem poszło jak trzeba. Później jeszcze, szanowna wycieczka postanowiła odwiedzić letni tor saneczkowy w Polanicy Zdroju i na koniec Bazylikę w Wambierzycach. Wracaliśmy w takiej burzy, że momentami wycieraczki nie nadążały z usuwaniem wody z przedniej szyby auta. Burzę na koniec przywlekliśmy do Wrocka. Lało i błyskało prawie do 23-ej.