Dzień 922. Już się trochę ogarnąłem. Póki co, sprawy zawodowe pozałatwiane, grafiki ułożone i dostarczone. Panbucek pogodą na majówkę wszystkim dogodził… Prawie wszystkim. Ja, coś nie bardzo. Dziś upał ponad 30 stopinków nad większością Bolandii, co oczywiście nie mogło dobrze wpłynąć na moje samopoczucie. Ale mimo wszystko, rano z Piniem i Dzidzią, znaczy szwagrem i siostrą pojechaliśmy na Oldtimerbazar. To, taka giełda motocyklowa z elementami szeroko pojętej motoryzacji trącającej myszką. Nawet motocykl na gąsienicach – NSU Kettenkrad się pojawił. Ale można też potrzebne klamoty do moto zakupić. Nie zawsze tanio. Tym razem planu nie wykonałem ( chciałem kupić jakąś lekką, tekstylną kurtałkę, bo stara już się powoli zutylizowała), ale za to plan wykonała siostra. Kurteczka kupiona. Ja się zadowoliłem okularami. Stare polecą w kubeł, bo jeszcze trochę i nic przez nie nie będzie widać. Do tego jeszcze doszły spacerówki. Takie podnóżki. Będziemy mogli z Dadim skończyć projekt, zaczęty jeszcze w zeszłym roku. Jak będzie gotowe, wstawię fotka do galerii.
Wczoraj zakończyłem obchody moich czterdziestych urodzin. Trochę to trwało, bo nie wszyscy moi bliscy mogli być w jednym terminie, a i nasza posiadłość może na raz przyjąć ograniczoną iloś gości. Ajlawju moje kochane z Milusiem kupiło mi gitarrę. Piękny, akustyczny, czarny Fender. Kiedyś biegałem z wiosłem i teraz, po latach dużo trzeba sobie będzie przypomnieć, żeby do niegdysiejszej formy powrócić. A czasu za wiele nie mam, bo wiosło jedzie z nami na wczasy. Do tego piękna czerno, srbrna (oczywiście męska) bransoletka od Dzidzi i Pinia i tablecik od Oli z Jackiem. Fajny sprzęcik. Niewielki i przyda się na urlopie. byle tylko wi-fi na miejscu było. Będę mógł relacjonować na bieżąco.