Dzień 874. Niby pogoda nawet, nawet, ale czemu nie dla mnie. Rano już czułem ból w nogach. Wziąłem prochy i trochę przeszło. Na krótko. Wciąż nie mogę się skupić i przejść nad tym do porządku dziennego. „Dziennego” to na pewno, bo już jest późny wieczór. Cały Stilnox może pozwoli mi jakoś zasnąć, i nie myśleć o bólu.
Przed jakąś godziną wyczytałem na WP informację o motocykliście. Koło Lubina wyprzedzał na łuku drogi i przypieprzył w autobus. Mocno. Na śmierć. Autobus w rowie, 20 osób rannych. Kostucha zaczęła sezon. Biker amator. Tak głupio dać się zabić. A ja czekam na przebłyski dobrego samopoczucia i pogody ducha bez bólu, żeby wsiąść na moją Suzuczkę i trochę polatać. Dla przyjemności po prostu. A tak lubię jeździć z Milusiem za plecami. Bardzo chciałbym jeszcze zabrać go ze mną na rajd w maju. Było by fajnie.