Dzień 853. Wciąż nie mogę się dźwignąć. Najgorsze jest to, że wstając rano, już mnie napieprzają kopyta i jestem spięty jak agrafka. Szybko muszę opylić jakąś paszę, żeby na pusto nie wciągać piguł i po jakichś 30-40 minutach powoli zaczynam funkcjonować. Stilnox biorę po 5 mg co jakieś 4 godziny. Wiem, że to o połowę za dużo, ale nie mam wyboru. Od poniedziałku chcę zacząć chodzić na TENS. Powinno pomóc. Jak tak będzie, to sobie kupię swoją maszynkę do tego zabiegu i sam się będę prądem w chacie telepał. Jak będzie fajnie, to zrobimy electro-party. Zamiast lufę w przełyk, to prądem w dupsko. Ale będzie odjazd 🙂
Mogła by już nadejść wiosna. Może bym się trochę lepiej poczuł…
Hejka!
Smutno mi ze tak fatalnie sie czujesz ,chociaz ja tez ostatnie trzy dni mam kiepskie,praktycznie nie ruszam sie z domu i wsowam prochy garsciami.Mam nadzieje ze niebawem chociaz troche lepiej sie poczujesz. Trzymaj sie.