Coś nie mogę się odbić po ostatnim rzucie. Mijają dwa tygodnie, sterydy zeżarte a poprawa mizerna. Suczka w garażu płacze za panciem, a ja dalej do dupy i mojego rumaka dosiąść nie mogę. Jak rano myślę, że już troszku lepiej, to po południu krzywa w dół.
Wczoraj byłem w Creatorze zaklepać kolejną porcję rehabilitacji. Ćwiczenia, wirówka wodna na nogi (Frania jak mówię), i miejscowe krio. Na normalną kriokomorę na razie nie ma szans. NFZ nie płaci i my biedaki możemy tylko nogami na materacu pofikać. Trudno. I tak realizacja dopiero po wczasach. Pojechaliśmy też do Poradni Leczenia Bólu przy 1 PSK we Wrocławiu. Wciąż chodzi o moją przeczulicę. Jest to tak mocne, że czasem mam wrażenie, że gdybym znał, to stopami teksty Breilem mógłbym czytać. Kolejne specyfiki, po których samopoczucie wcale mi się nie poprawiło, a po przeczytaniu ulotek prawie się pochorowałem. Martin Luther King kiedyś powiedział – I have a dream… Ja też mam.
Trzymaj się! W końcu musi Ci się polepszyć!