Marzec w tym roku chłodny. Zdrowotnie niewiele się zmieniło. Wciąż prę do przodu jak lodołamacz po Bajkale. Z początkiem marca kończyłem serię rehabilitacji w „Creatorze” na Lotniczej. Na szczęście bez wydarzeń. Coś ostatnio nie mogę skończyć normalnie kriokomory. Przad samym końcem serii coś musi wypaść, i jedno albo dwa wejścia mi przepadają. 12 marca zrobiliśmy naszemu synusiowi w domu przyjęcie. Pierwsza w życiu zmiana kodu – jedynka z przodu. Zaczął dziesiąty rok. On jest najlepszym co mi w życiu wyszło.
Jakiś czas temu wpadł mi w ręce jego sprawdzian sprzed paru miesięcy. Odpowiedź na pytanie „kim będziesz jak dorośniesz?”, spowodowała u mnie upadek twardziela. Chce być lekarzem i wynaleźć lek na chorobę taty… Za każdym razem jak to czytam to mam w gardle kamień i mokre oczy.
Na 21 marca mam zaplanowane MRI głowy i rdzenia w wojskowym. Ciekawe co badanie pokaże?
Wynik MRI stwierdził poprawę w stosunku do poprzednich badań. To podnosi na duchu.
Od 1 kwietnia zacząłem nową pracę. Jestem szefem ochrony we wrocławskim oddziale firmy „MSU”. Zajęcie będę miał i nie będzie tyle czasu na głupie rozmyślania „czemu to ja, a nie ktoś inny” i takie tam pier… Do niczego dobrego to nie prowadzi.
Pod koniec kwietnia, a dokładnie 24, w świąteczną Wielką Niedzielę znowu mnie „pozamiatało”. Nie wiedziałem, czy to rzut czy jakaś inna cholera. Przeczulica i zdrętwienie nóg zwiększyło się o 50-60 %. Postanowiłem przeczekać święta i wybadać co będzie później. Może przejdzie? Nie przeszło. W czwartek 28 zadzwoniłem do szpitala. Dr Mielcarek postanowił, że mam być u niego w szpitalu w sobotę i znowu spróbujemy Solumedrolu.
W międzyczasie jeszcze musiałem jechać do Katowic, na badania związane z moim zeszłorocznym zabiegiem CCSVI. Oczywiście wszystko w porządku, tylko dlaczego miałem rzuty? W końcu operacja miała mnie przed nimi zabezpieczyć! Tak jak i Betaferon. I nic. Lekarz filozoficznie stwierdził. że jednemu pomoże a innemu nie. Ja jestem w grupie „innemu nie”. Na wycieczkę na górny śląsk zabrała mnie żonka. Ja za słaby byłem do lierownicy, a ona miała okazję odrobić praktyki pt. Jazda po autostradzie wte i wewte. Dała radę. Jestem z niej dumny.
W sobotę rano byłem już w szpitalu na Weigla i koło południa wsysałem w arterię pierwszy literek płynu z wkładką solumedrolu. Tym razem apartament 305. Mały i kameralny dwuosobowy pokoik bez TV ale z umywalką. Pierwsza noc solo w rezydencji, ale na drugą już w nocy dostałem współlokatora. Przez te parę dni co razem mieszkaliśmy, gość raczej spał, albo spał. 3 maja w państwowe święto za oknem szok. Śnieg sypał jak w grudniu. Widok był niesamowity. Spadło ze cztery centymetry, z na wieczór już ani śladu. Taki pikuś dla tych co majówkę sobie i grilla wymyślili. Przynajmniej było gdzie „napoje” schłodzić. W środe o 13 już byłem w domu i rozpoczynałem kolejny raz powolne dźwiganie się po rzucie. Jestem kurde jak feniks co odradza się z popiołów. Gdybym mógł, to bym sobie taką pikną dziarę z feniksem haratnął na lewej łopacie (albo półdupku). A co, nie wolno?
Zamiast tego na przeczulicę zacząłem zagryzać coś nowego. Amitryptylina. Niestety te cuksy działały na mnie źle. Większy niedowład, napięcie ścięgien i mięśni, ból głowy ogólne rozbicie jak po solidnym dzwonie samochodem i wewnętrzny niepokój, który trudno opisać i uderzenia gorąca. Doktor powiedział, żeby poczekać. Organizm musi się przyzwyczaić do leku, bo to mocna rzecz. Nic z tego. Było coraz gorzej. Wytrzymałem prawie dwa tygodnie i amitryptilina podzieliła los pozostałych prochów, które testowałem wcześniej. Sirdalud MR, Amizepina czy Efectin. Mój organizm na te leki nie idzie i tyle. Jeszcze nie sprawdzałem specyfiku Lyryca. Na nią też przyjdzie czas.
21maja stowarzyszenie SW Bikers razem z moją skromną osobą organizowało w okolicach Wrocka, Trzebnicy, Obornik Śląskich Drugi Rajd Motocyklowy Kocich Gór. Impreza się udała. Prawie 160 załóg wzięło udział i dobrze się bawiło. I o to w takich imprezach chodzi.
13 czerwca znowu poczułem się gorzej. Od rana męczy mnie straszna przeczulica i bolą mnie lędźwie. Nogi w bezruchu nagle zaczynają „tańczyć”. Nie wiem jak minie nocka. Od paru dni mam kłopoty ze snem i łykam cuksy nasenne. Cholera mam nadzieję, że to nie następny rzut. Trochę częstotliwość robi się zbyt duża. Jutro rano zobaczymy.
Przyznam, ze im dluzej korzystam z netu to coraz bardziej boli mnie glowa i aby dbac o zdrowie powinnam pewnie zdecydowanie ukrocic meczenie oczu. Niemniej jednak czasami trafia sie na takie fajne posty i ponownie wciagnieta jestem na wiele godzin. Dziekuje autorowi za moj bol glowy 😉 Zeby tylko takie byly powody chorob. Do zobaczenie/przeczytania.
Cześć,
teraz jest rok 2013, czyli jak dobrze widzę jakieś 3 lata po ccsvi? Z tego co rozumiem, co piszesz, z tym też jest loteria jakaś? U jednych pomaga u innych wcale patrząc na Twój przypadek osoby, która miała ten zabieg robiony.
Cześć. Mnie niestety nie pomogło. Odchudziło tylko portfel. Osobiście nie znam przypadku, któremu by to pomogło. Myślę, że kilku doktorom ludziska w desperacji, tacy jak ja, sfinansowali doktoraty, a może i profesury. Ja na szczęście nie byłem stentowany, i nie muszę jak inni biedacy, łykać jeszcze do końca życia prochów na rozrzedzenie krwi. Pozdrawiam i nie daj się temu cholernemu choróbsku.